Jedziemy tramwajem na lekcję muzealną, dzieciorki z nudów zaczęły
liczyć do 100, (całkiem nieźle im szło), później do 200 (przy 241 jakoś
straciły zapał).
W pewnym momencie N. (5,5) mówi do nich: chłopaki,
tak liczycie i liczycie ale nigdy nie doliczycie do końca. Bo nie ma
największej liczby. Zawsze będzie większa.
<3
Nie ma to jak poczuć własności liczb naturalnych przed 6 rokiem życia. Mają to po pani :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz